Autentyczność postępowania i umiejętność bycia we właściwym miejscu o właściwej porze.

Jestem w trakcie trzeciego dnia rekolekcji, to właśnie teraz jakimś zrządzeniem losu na kanale Youtube trafiłam na filmiki wspominające śp. Helenę Kmieć.

Jestem w trakcie trzeciego dnia rekolekcji Oddanie 33 zawierzających się NMP, rekolekcje otwierają na wiele łask, w tym czasie mogą do nas trafiać różne znaki, możemy poznawać nowe osoby. W dobie pandemii nie ma na to takiej sposobności jak wcześniej, jednak to właśnie teraz jakimś zrządzeniem losu na kanale Youtube trafiłam na filmiki wspominające śp. Helenę Kmieć.

O fakcie jej śmierci w 2017 roku już słyszałam w telewizji, ale wówczas nie zagłębiałam się za bardzo w to wydarzenie. Odbieram ten fakt jako takie osobiste skierowanie do mnie przesłania o życiu prowadzącym do świętości o zastanowieniu się nad tym jak to wygląda u mnie. Mam w tym roku 34 lata, więc jestem dużo starsza od Heleny. Wydaje mi się, że sporo w życiu już widziałam, poznałam różne typy ludzi, jest oczywiście bardzo duże grono bardzo utalentowanych osób, z miłą powierzchownością, wychowanych w dobrej rodzinie, którzy także jak Helena aktywnie uczestniczą w życiu swoich społeczności.

To co mi się wydaje, że jest niezwykłe w jej osobie i to co faktycznie przyciąga i zjednuje ludzi, to autentyczność postępowania, umiejętność trochę jak Pan Jezus bycia we właściwym miejscu o właściwej porze. Zastanawiałam się jak to po ludzku możliwe, że na każdym zdjęciu ta dziewczyna miała pogodne oblicze, albo była zamyślona, albo uśmiechnięta, albo zaangażowana całą sobą, to naprawdę niezwykłe, bo nie da się zauważyć u niej cienia zniecierpliwienia, zdenerwowania, znudzenia, aż nie chce się wierzyć, że zawsze trafiała na samych miłych ludzi, czy wszystko szło jej jak z płatka, nie była zmęczona. Nie znam Heleny, ale zakładam, że będąc człowiekiem miała takie chwile, widać to choćby po nagraniach dziecięcych, gdzie zdarzyło jej się uronić łęzkę, jednak miała taką pobożną naturę…naprawdę niezwykłą. Czasem ta pobożność, którą obserwowałam w jakiś wspólnotach zniechęcała mnie niżeli zachęcała, wydawała mi się oderwana od rzeczywistości. W przypadku Heleny nie dziwie się wcale, że jej niby zwykłe życie tak bardzo pociąga młodych, bo staje się w dzisiejszych czasach jakże ważną receptą na to jak być dobrym chrześcijaninem jak w swoim codziennym życiu się zachowywać, pokazywała że warto być uśmiechniętym, ufać Panu Bogu, być w tym otwartym na innych, z tego co mówiły świadectwa jej bliskich, nie tylko wiele dostawała od losu – właściwa wspólnota, pobożna Rodzina, talenty, ale także dużo z siebie dawała, wychodziła z inicjatywą, wydaje mi się, że jej cierpliwość była cnotą nad którą świadomie pracowała. Tak samo jak chociażby rzecz prosta a jakże rzadko praktykowana – postanowienia. Przy tym, że postanowiła odmawiać sobie słodyczy poza niedzielna i świętami, nawet jeśli to nie jest jakiś oryginalny pomysł wydaje się dla zwykłego człowieka powodem, dla którego jest mi zwyczajnie głupio, że nigdy sama na takie podejście nie wpadłam.

Jestem pewna, że Helena była człowiekiem, który szukając miejsca na wakacje, najpierw sprawdzałby czy gdzieś blisko jest jakaś kaplica, dzień zaczynał śpiewem czy modlitwą, rozdawał uśmiechy obcym i bliskim, nie chowała urazy. Bardzo byłam pod wrażeniem też wspólnoty w której poza „górnolotnymi” ewangelizacjami za granicą hasłem przewodnim było, że to samo można robić w swoim najbliższym otoczeniu, wcale nie trzeba wyjeżdżać na inny kontynent. Ewangelizacja w Europie, a nawet w Polsce to paradoksalnie temat, który jest jeszcze trudniejszy niż gdziekolwiek indziej. Bardzo mi żal jej rodziców, widać ból po stracie jednej z ukochanych córek, widać to także w miłości jej starszej siostry. Ale trzeba przyznać, że Helena naprawdę dotyka, mogłoby jej wielu ludzi po prostu po ludzku zazdrości, że przecież tylu ludzi umiera, a nie każdy jest traktowany przez innych jak Anioł, nie każda osoba ma fundacje, nie każdy zwraca na siebie uwagę swoim życiem, nie zjednuje tylu ludzi… nie otrzymuje orderów, nie są nazywane ulice jego imieniem, wydawane płyty i książki… jednak tutaj Helena wzbudza taką sympatię że zamiast zazdrościć jej tego, człowiek sam zastanawia się jak zrobić się w swoim normalnym życiu chociaż trochę lepszym, tzn. mniej niecierpliwym, bardziej otwartym na żywą obecność Boga, odważnym w wyznawaniu wiary i zwyczajnie radosnym.

Nie ukrywam, że zastanawiałam się, czy przecież ten co nie przeszedł choroby, nie urodził się w niewierzącej rodzinie, nie wychował w sierocińcu, nie jest najurodziwszy, nie ma tylu talentów mógłby być tak postrzegany jak Helena, może jej po prostu było łatwiej, tyle dostała od Boga, ale nawet jeśli dostała więcej niż inni to tego nie zmarnowała. A każdy ma chyba swoją drogę do świętości. Ja nigdy nie chciałabym jechać na Misję, ale życie Heleny bardzo mnie inspiruje w codzienności, do tego jak żyć aby podobać się Bogu i aby ludzie niejako tak bardzo chcieli innym pokazać, że się było. Powiem też ,że to niezwykłe że pogrzeb Heleny nie różnił się wiele np. od pogrzebu Jana Olszewskiego, a wręcz pociągnął rzesze ludzi za sobą… to jest na prawdę fenomen. Ludzie chcą i wierzą, że Helena jest Święta, tak jak Święty jest wciąż błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński, dwie absolutnie nieporównywalne do siebie życiorysy. Dodatkowo ja miałam niekiedy przekonanie, ze wspólnoty katolickie są takim zamkniętymi tworami, które żyją nieco w oderwaniu od rzeczywistości, ludzie pokazują swoja wiarę w miejscu gdzie są inni tacy jak oni, a co w momencie gdy mamy do czynienia ze strajkami, gdzie taka młodzież jest. A jednak oboje święci. I może Bóg wie, że ludzie pragną mieć odpowiedź jakimi być, że Bóg wszystko robi w wolności. Nikt nikogo nie nawraca na siłę, ale ewangelizacja polega na tym aby pokazywać, że jesteśmy szczęśliwi wierząc i żyjąc tą wiarą. Nie walką czy krucjatą, propagandą czy odpowiedzią na ataki. W tym pogubionym świecie. Mamy przykład jak powinna wyglądać rodzina, że rodzice od małego uczą dzieci pacierza i miłości do Boga, że takie rzeczy się wynosi z domu, że ważne jest dla młodych środowisko w jakim wzrasta, uwrażliwienie się na cierpienie innych, którzy mają gorzej, że talenty które dostajemy od Boga powinniśmy się nim dzielić z innymi, że powinniśmy dbać o relacje i okazywać innym że ich cenimy tak jak to umiemy najlepiej, że warto odważnie żyć i żyć z jakimś takim planem na siebie.

Szczerze dziękuję, że są osoby, które tyle pracy włożyły w opowiedzenie o Helenie, że dzielą się nią, nie są 'zazdrośni’ o kogoś kto żył koło nich, bo dzięki temu postronne osoby mogą dostać od Pana Boga wiadomość, że dobrze wierzyć w Boga.

Czytając umieszczone w księdze gości wypowiedzi dotyka mnie jak wiele osób w identyczny sposób odbiera Helenę, nawet obce osoby… jak zwracają uwagę na te same elementy jej zachowania i wpływu na innych, na subtelność jej zachowania która zwyczajnie ją wyróżniała. Dodam, że dzięki Helenie przypomniałam sobie o pięknych oazowych pieśniach „Pan jest pasterzem moim” czy „Krzycz na część Pana” czy innych „Chwalę Ciebie Panie”, „Ofiaruję Tobie Panie Mój” resztę mam zamiar niebawem poznać. A akcja ewangelizacyjna z 2012 roku który jeszcze niby był trochę łatwiejszym czasem dla Kościoła niż jest to obecnie, robi piorunujące wrażenie, jej śpiew po wysłuchaniu „Słuchaj Izraelu” dalej brzmi mi w głowie. To jest największy dowód dla mnie jej żywej wiary. Dzięki przejrzeniu tego czym zajmował się Wolontariat trafiłam na mnóstwo dobrego słowa i inspiracji do tego jakim być człowiekiem w codziennym życiu jak proste rzeczy mogą to zmienić – ufać Panu, medytować Pismo Święte, uśmiechać się do ludzi i dla mnie to są kroki jakimi żyła Ona, naprawdę. To czasem ciężkie w codziennym życiu, gdy mamy pracę, stres, napięte relacje z bliskimi, wolimy być sami, zamknąć się w sobie. Uwierzcie, nie każdy nawet katolik został wyposażony w takie narzędzia, czasem ani nie mamy tej żywej wiary w rodzinie, ani nie trafiamy na dobrych katechetów, zaangażowanych księży, we wspólnotach też nie do końca chodzi o wiarę i sami stajemy się też w niej tacy rutynowi… To jest chyba główna nauka dla mnie żyć tym w co wierzę. Czasu nie cofnę, ale mam dzień dzisiejszy i mogę uczynić go lepszym. Poprawiając swoje postępowanie w pracy, ucząc się cierpliwość będąc otwarta na to co da mi Bóg, cieszy się tym, że jestem wierząca – chociażby słuchać pięknych pieśni czy nawet śpiewać.

Młode dziewczyny dzięki Helenie dowiedzą, że wcale nie trzeba się stroić, aby zwracać na siebie uwagę i być odbieraną jaką piękna. Ta skromność w naszych czasach to coraz rzadsza cecha. Dodatkowo życie Helenki przypomniało mi inną odważną dziewczynę, która zmarła wiele lat temu na malarię zmarła także w podróży, Kingę Choszcz (Kinga Free Spirit), obie dziewczyny były bardzo odważne i niosły wiele dla świata, miały otwarte serce ale to Helena byłaby postacią, którą chciałabym się inspirować, którą chciałabym znać będąc nastolatką. Mam nadzieje, że Helena będzie inspiracją dla nastolatków dużo większą niż popularni youtuberzy itd… że dzięki niej zarówno wspólnoty, jak i pojedyncze osoby dostaną światło do działania.

Natalia z Warszawy