Jej postawa była przykładem zaangażowania “na całego”.

Helenka żyła wiarą w to, że jak się jest z Panem, niczego człowiekowi nie brakuje. On sam prowadzi, choćby przez najciemniejsze zakamarki życia. Przeprowadził ją także przez tę ciemną noc w Cochabambie.

O Helence dużo by można mówić, choć – szczerze przyznam – ciężko myśli zebrać. Gdy przed chwilą byłem przed Najświętszym Sakramentem, by w Adoracji oddać Panu łzy, które wciąż same napływają do oczu, i przekuć je na wdzięczność za życie Helenki i to, jakie to było życie i że mogłem ją poznać, stanął mi przed oczyma jej obraz – śpiewającej. To oczywiste, bo jej życie – dosłownie i w przenośni było hymnem na cześć Pana.

Mam więc w pamięci, jak na jednym ze spotkań ogólnopolskich Wolontariatu Misyjnego Salvator śpiewała Psalm. Był to Psalm 23. Na tę znaną, żydowską melodię, mam nadzieję, że kojarzycie; tak bardzo “świdruje” w sercu i w duszy.

Pan mym Pasterzem, nie brak mi niczego.
Pan jest moim Pasterzem, niczego mi nie braknie. Pozwala mi leżeć, na zielonych pastwiskach.

Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą.

Stół dla mnie zastawiasz, na oczach mych wrogów. Namaszczasz mi głowę olejkiem. A kielich mój pełny po brzegi. Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną. Po wszystkie dni mego życia. I zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy

Helenka żyła wiarą w to, że jak się jest z Panem, niczego człowiekowi nie brakuje. On sam prowadzi, choćby przez najciemniejsze zakamarki życia. Przeprowadził ją także przez tę ciemną noc w Cochabambie. Ostatnią noc na tym świecie. Ku swoim pastwiskom wieczności pełnych zielonej trawy- kolor nadziei. Już, jak wierzę, zasiadła do stołu uczty wieczystej ze Swoim Mistrzem, którego z taką nabożnością i przejęciem przyjmowała przy stole Eucharystycznym każdego lub niemal każdego dnia.

Skądś się pojawili, nie wiadomo dlaczego i jak, wrogowie, którzy ją śmiertelnie ugodzili. Lecz na ich oczach Pan namaszcza Helence głowę- symbol wybrania do udziału w “misji specjalnej”. Kielich jej życia, pełen miłości i takiej zwykłej – bez rozgłosu czy poklasku – dobroci, Pan dopełnił. Teraz ta dobroć, połączona z łaską Pana, podąża za Helen do Domu Ojca. Wyznaczając szlak każdemu z nas. Ona przez to, że tej dobroci była pełna, że całym sercem angażowała się we wszystko, co robiła, szczególnie w to, co dotyczyło drugiego człowieka i jego potrzeb, naprawdę inspiruje, by iść tymi śladami i tam się z nią w Panu, spotkać.

We mnie jej postawa zasiewała i zasiewa taki “święty niepokój”, że tak wiele jest jeszcze do zrobienia na niwie Pańskiej, a człowieka czasem ogarnia marazm, lenistwo i pokusa bylejakości. Jej postawa była przykładem zaangażowania “na całego”. Dlatego ona, tak wierzę, już zamieszkała w domu Pana i będzie tam mieszkać na wieki, czekając, że i my tam kiedyś dotrzemy. Co więcej, Helenka swoim śpiewem, a śpiewała dużo, bo to była jej pasja i różne rzeczy sobie śpiewała, lubiła też spełniać “muzyczne życzenia”. Między innymi wiedząc, że moją ulubioną piosenką jest “Raduje się dusza ma, wielbi Pana swego”, często mi ją śpiewała, gdy się spotykaliśmy. To drugi obraz tej dzisiejsze Adoracji i medytacji nad życiem świętej.

Raduje się dusza ma, wielbi Pana swego, będę Ci śpiewał z całej siły. Chwalić Cię będę za Twe dzieła, będę Ci śpiewał z całej siły. Błogosławić będę Twoje imię, jest miłosierny Pan Zastępów, Moc Jego ramienia nad swym ludem, PAN, MÓJ ZBAWCA.

Życie świętej pamięci Helenki było w moim odczuciu śpiewem ze wszystkich sił na cześć i chwałę Pana Boga. Nie tylko ustami. Ale całą duszą, sercem; zamiarami, decyzjami, dążeniami i postępowaniem. To wszystko było przepełnione wiarą. Taką piękną, bez patosu. Zawsze świeżą, bardzo gorliwą. Ech, dużo nam, a przynajmniej mi, do niej brakuje. Chcę się uczyć od świętej, której Pan pozwolił mi się na chwilę dotknąć.

ks. Paweł Fiącek SDS